środa, 13 kwietnia 2011

Podkurek

To zdjęcie bynajmniej nie przedstawia podkurka.
Z kolekcjonerską pasją wyszukuję nieużywane, eleganckie słowa. Smakuję je w ustach jak inni landrynki, obracam na języku jak inni wino. Niewyświechtane, obdarzone jednoznacznym sensem, który nie zatarł się w opływającym nas czasie, zasługuję co najmniej na drugie życie.
Takim kulinarnym słowem jest dla mnie w tej chwili podkurek.

Podkurek

"O trzeciej nad ranem znów dobiegły mnie ich ożywione głosy z parkingu, Dawid rozwoził swoich gości do domów. Zaraz potem rozległ się zgrzyt klucza w drzwiach 'kuchennych' i bieg po schodach. Ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszałam zapadając już teraz spokojnie w sen, było stuknięcie lodówki. Da. zabierała się do podkurka, małej zakąski przed świtem".

-
Podkurek - w dawnej Polsce ostatni posiłek wieczorny, spożywany najczęściej tuż przed snem, o późnej godzinie. Nazwa podkurek wywodzi się od pory jedzenia 'tuż przed pianiem koguta'. Na podkurek spożywano najczęściej dania lekkie, naleśniki, dżem, ser, często towarzyszył mu kieliszek alkoholu.
Źródło: wikipedia

-
Julia Hartwig, Dzienniki amerykańskie
wyd. PIW, Warszawa 1980
s. 195


-
Zdj. pochodzi stąd.

Brunch - z czym to się je?

Zawartość tego talerza mogłaby uchodzić za brunch. 
O tym, że tradycyjne śniadanie wielkanocne nie musi kończyć się na uświęconym zwyczajem jajku na twardo i białej kiełbasie, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Jak jednak przełamać te dość sztywne reguły świątecznych polskich posiłków, by wilk był syty i owca cała? Gdzie szukać inspiracji dla zmian w zajączkowym menu?
W literaturze, a jakże.
Pomysłem do przetestowania za tydzień może być brunch.

Czym jest, kiedy powstał i co można na niego podać, wyjaśnia Julia Hartwig, przywołana już tu w poprzednim wpisie. Zapraszam.

Brunch wielkanocny

"Rose zaprosiła nas na brunch wielkanocny. Słowo 'brunch' jest zlepkiem dwu słów: breakfast i lunch. Zaprasza się gości na dziesiątą lub jedenastą rano i podaje jedzenie śniadaniowo-lunchowe. U Rose był

łosoś,
ser,
obwarzanki z makiem (klasyczna kanapka nowojorska: twarożek i plaster łososia na chlebie lub na bułce),
a potem szynka zapiekana w cieście omletowym z serem, tak zwany quiche; też danie klasycznie lunchowe, lekkie i bardzo smaczne.

Do bułek kawa,
do quiche'u wino
albo soki owocowe.

Na koniec obowiązkowy cake albo pie,
placek lub torcik, serowy,
z czarnymi jagodami,
albo - i ten uchodzi za najelegantszy - z orzechami włoskimi w migdałowo-miodowej masie,
rzeczywiście wspaniały, czasem jeszcze polewany bitą śmietaną.

Tym, którzy mówią źle o kuchni amerykańskiej, polecam brunch u Rose".

-

Julia Hartwig, Dzienniki amerykańskie
wyd. PIW, Warszawa 1980

s. 173

Notatki kulinarne

Sałatka z pomarańczy i czerwonej cebuli.
Jako że ostatnio brakuje w naszym otoczeniu kulinarnych odkryć Ameryki, inspiracji trzeba było szukać gdzie indziej. Pomocy, z całkiem niespodziewanej strony, udzieliła Julia Hartwig w swojej książce "Dzienniki amerykańskie", opisującej jej pobyt w USA w latach 1970-1974. Choć z tak dawna wyciąga ku nam ręce polska poetka w swoim przekazie, wiele (o ile nie większość) jej obserwacji wydaje się trafna i aktualna.
A zawsze aktualnie na pewno pozostają przepisy kulinarne. Oto jeden z nich. Bardzo krótki i przez to urzekający.

Sałatka Lei ze Święta Dziękczynienia

"U Lei jadłam (...) wspaniałą sałatką 
z krojonej pomarańczy 
z talarkami słodkiej hiszpańskiej cebuli". 


-
Julia Hartwig, Dzienniki amerykańskie
wyd. PIW, Warszawa 1980
s. 171-172


-
zdj. pochodzi stąd